Augustów Noclegi Kwatery Wczasy Pokoje Mlodziezowe

Augustów Noclegi Kwatery Wczasy Pokoje Mlodziezowe

Się mięso armatnie zostanie zlikwidowany i dziś opowiada bowiem sveraka nie coyśleć, bracia pracująikt ich nie zwolni więc muszę wyruszyć do Korniejewki. Jest koniec listopada, zima sroży sięa głupi dzieciak idę samotnie 15 km, planując sobie, że przenocujęolaków, kupię słoniny, może uda się coś sprzedaćbraniautro wrócę. Nie wzięłam pod uwagę, że jest to sroga zima, duża odległość Kazachstanie jest masa wilków. Szło się raźno, mróz doskwierał mocno, ale jeszcze czterdziestki nie sięgnął. Śnieg zmarznięty kość skrzypiałgrzytał przy każdym stąpnięciu, ale to jest normalne. Taka „symfonia” powstaje przy każdym ruchu dworzeewnym momencie, kiedy cieszyłam się, że to już nie tak daleko, może do pięciu kilometrów, słońce chyliło się ku zachodowi, ziemianki można było już zauważyć, wyglądały jak małe pudełka, wiatr trochę ucichł zaabsorbowały mnie trochę odgłosy moich stąpań. Czyżby mogły stawać się chwilami jakieś śpiewne, przeciągłe? Zatrzymałam się nasłuchującłos się zjeżył głowie. Przez chwilę nie mogłam połapać sięwierzyć, że to jest wycie watahy wilków. Zacząłem rozglądać się po stepie lewej strony drogi ujrzałam poruszające się śniegu szare punkciki. Nie wiem nawet, ile ich było, nie tym polegała rzecz. Gdyby nawet był to jeden, dał by radę. Boże! zupełnie zmartwiałam, nie mogę wykonać żadnego ruchu głowie jedyna natrętna myśl to już koniec. Po chwili ochłonęłam, trzeba ratować się za wszelką cenę, rozglądam się po stepie prawej strony drogi cos jakby zamajaczyło przed oczyma. Zatrzymałam wzrok tym miejscu, przykucnęłam aby coś miałam nieboskłonietwierdziłam się, że to chyba zaprzęgwoje ludzi. Natychmiast wyrwałam przełaj po stepiech stronę. Utrudniały ten „sprint” walonki brata chybaumery za duże mnieiegu zrzuciłam jeóg, złapałam, wsadziłam pod jednąrugą pachęwałam tylkokarpetach przed siebieiatremawody. Dech zapierało mroźne powietrze, serce waliło jak oszalałea pędziłam. Nie wiem jak długo trwało zanim dobiegłam do celu. Sprawdziły się moje przewidywania, był to zaprzęgarę koni, który ładowali słomę ze stogu starszy mężczyznaynem, kilkunastoletnim chłopcem. Musieli wcześniej usłyszeć wycie wilkówobaczyć mnie, gdyż przerwali ładowanie słomyhyba czekali rozwój sytuacji. Dobiegłam do nichatrzymałam się nie mogąc wydobyć głosu ani opanować jakiegoś zgrzytliwego oddechu. Starszy mężczyzna spojrzał mnieatychmiast zaczął rugać po rosyjsku. Najczęściej powtarzał słowo „durak Mnie rzuciły się do oczu łzy, siły zaczęły opuszczaćedwo wykrztusiłamiebie po polsku, że nie wiedziałam. Mój wybawca natychmiast zreflektował sięowiedział, że od razu powinien domyśleć się, że to „Polaczka tylko nas, durniów stać coś takiego. Niemniej jednak pomógł wdrapać się stóg abym odpoczęła trochę, przypomniał, żebym włożyła nogi walonki, zasłonił od wiatru naręczem słomy, synowi podał zapałki mówiąc, że jeśli wilki zbliżą się zbytnio, niech bierze widły słomę, podpala jązucach stronę. razie krzyczeli, ile sił różne To powstrzymało watahę, wilki zatrzymały się, chwilę pokręciły po stepieezpiecznej odległościo daniu hasła wyciem przez jednegoich, chyba prowodyra, pobiegłyrzeciwną stronę. Mężczyźni skończyli ładować słomę, starszy zaczął normalną, rzeczową rozmowę, pytając, dokąd idę. Odpowiedziałam, że do Korniejewki, mam przenocowaćnajomych Polaków, jutro kupić coś niecoś bazarzerócić do Nowo-Uzienki, gdzie mieszkam. Mężczyzna oznajmił, że jedzie do miejscowości Sowietskoje, również są Polacy, więc będę mogła przenocować, pokaże gdzie mieszkająutro rano dostanę się do Korniejewki odległej kilometryym czasieowietskim mieszkało kilka rodzinugustowa, między innymi: rodzina Nowialisów rodzice, syn Tadzik dorosły już, córki Zosiaula Wysockaórką Alicjąynem Zdzisławem, Smirnowaięciorgiem drobnych dzieci, Safonowa równieżięciorgiem drobiazgu, wszystkie bez mężów, których aresztowali sowieci. Wybawca dowiózł mnie miejsce, pokazał gdzie mieszka rodzina Nowialisów. Podziękowałam mu gorąco za uratowane życie, dał pożegnanie kilka praktycznych wskazówekojechałwoją stronę. stałam niezdecydowana, czy nocowaćowietskim, czy iść przełaj przez zamarznięte jezioro do Korniejewwki. Ponieważ pora nie była jeszcze późna, przełaj miałam nie więcej jak półtora kilometra, postanowiłam dobić do celuorniejewce mieszkaliugustowa: małżeństwo starsze już Ulikowskichynową Stefąnukiem, chyba Zdzisiem, Klejsowaórkami Martą, Heląarysią Matczakowaórkami Helątasią oraz synami Władkiem, Czesiemiotrusiem, Jonkajtysowa Mariaórkami: Helą Grażyną, Zosią, Teresąynami Jankiemarianem Skindziel lub Skindzierórkami, wiem że jedna nazywała się Marysia, druga Jadzia, Zielińskaórkami Ireną, Iząelą oraz synem Zdziśkiem Po dojściu do Korniejewki właśnieielińskich postanowiłam przenocować. To był akurat wieczór Andrzejkowy, więc dziewczyny przymierzały się do lania stearyny, wosku nie było. Topiły jąakiejś skorupie, potem wylewały do zimnej wody odgadującdbicia ścianie, co też to im wyszło. Kiedy już wszystkie, łącznieatką, spędziły ochotę, nasiadły mnie, abym również włączyła się do wróżby. Daleko było do tych bzdur, lecz dla świętego spokoju wylałam roztopiona stearynę wodę. Iza długo obracała placekęku przed palącym się kagankiemreszcie wszyscy orzekli, że moja wróżba to wyraźnie postać wilka. Dopiero wówczas opowiedziałam im swoją przygodęardzo żałowały, że skłoniły mnie do tej głupiej wróżby. Do domu jednak udało się wrócić całodrowoawet kilka kilometrów podwiózł mnie jakiś nieznajomy Kazach. Uraz jednak został zawsze, chociaż wilki to był chleb powszedni. Bałam się ich okropnieycie tychże wprawiało mnie niemalanikę. Warunki stają się coraz gorszeiemiance temperatura minusowayżywieniem jest okropnie, buran trwa poubygodnie. Strach wyjśćiemianki dwór. Po wodę bracia chodzą zawsze we dwójkę, czasami wracają po godzinie. Niemcy twierdzą, że nie jest jeszcze tak tragicznie. Bywały już takie zimy, że rozciągano od ziemianki do ziemianki sznuryrzymając się kurczowo tychże poruszano się po wsi. Zbliżała się rocznica uchwalenia konstytucji stalinowskiejrudnia. Dla podkreślenia ważności tego „święta” do kołchozu przywiezionookczetawu wódkęelaznej beczce, mętną, koloru żółtego. Takie dobrodziejstwa były świadczone jedyniekazji rocznic wydarzeń komunistycznychowego Roku. wieśćym wszyscy mieszkańcy runęli do tzw. koorepatywy, czyli kołchozowego sklepu, który między tymi dostawami był zamknięty. Biegli wszyscy: starzy, młodsiile wieku, mężczyźni, kobiety, młodzież ze swoją posudą Rozmaitość