Anegdot ale wciąż się garderobą to wielkim zaciekawieniem parze sebastianem przy ul. Kopernika orazuli Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Karowej. Przez rok, dzięki fil. Ferdynandowi Ruszczycowi, raziesiącu mogliśmy korzystaćali kinowej mieszczącej sięodziemiach Muzeum Narodowego. Komersze dzięki pomocy fil. Kazimierza Augustowskiegoelecji tradycyjnie organizowanolubie Pietrzakaesienne Msze śwościele przy ul. Chłodnejastępnieościele ojców dominikanów przy ul. Freta. Jeśli chodziajeczka, Rybkiolędy, to szybko okazało się, że kwatera przy ul. Górnośląskiej jest zbyt mała, by pomieścić wszystkich Arkonówego powodu, wrazpływem lat coraz częściej organizowaliśmy jewiązku Łowieckimiedzibie PAXrzy ul. Wspólnej lubiceum Platerek przy ul. Pięknejymże liceum ważniejsze spotkania organizowało również Koło Filistrowychilistrówien Arkoniironikarskiej dokładności przypomnieć trzeba jeszcze, że Wieczornice odbywały się najpierwwiązku Łowieckimastępnieiceum im. Staszica przy Liceum im. Batorego Pierwszy powojenny Bal zorganizowano995 Resursie Obywatelskiej Kolejne odbywały sięegułyuli Kryształowej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przy ul. Nowoursynowskiej, choć997il. Wiliński zorganizował doroczny baliedzibie Naczelnej Organizacji Technicznej. Od 2000ale odbywają sięotelu Europejskim, który choć mniejszy wydaje się bardziej przyciągać gości, niż mieszcząca się peryferiach miasta Aula Kryształowa. krótka lista dowodzi dobitnie, że trzeba było wreszcie wyprowadzić sięwatery przy ul. Górnośląskiejnaleźć jakąś lepszą siedzibę. Sprawa była tym bardziej pilna, że dotychczasowa kwatera powoli popadałauinę, co było wynikiem tak problemówanalizacją, jakaktu że kwatera była tymczasowa, więczasem przestano sięią troszczyć. Problem nowej kwatery był regularnie tematem obrad Związku Filistrów, Koła, jakodziennych rozmów. Niestety większość propozycji rozbijała sięóżnorodne przeszkody, przede wszystkim natury finansowej. By temu zaradzić998złonkowie ZFA! powołali Fundację Odbudowy Kwatery Arkonii999ojawił się pomysł, który wydawał się możliwy do zrealizowania mieliśmy zamieszkać barce zakotwiczonej brzegu Wisły. Koszty takiego przedsięwzięcia wydawały się stosunkowo niewielkie, nie było ryzyka konfliktówąsiadami, poza tym nowa kwatera mieściłaby się prawieentrum miasta. Po paru miesiącach, entuzjazm opadł ujawniły się bowiem dość zasadnicze trudności natury technicznej. Projekt kwatery barce upadł. Wciąż nie mieliśmy siedziby miarę naszych marzeń. Tymczasem Respublikanie już wyprowadzili sięl. Górnośląskiejapraszali nową, wspaniałą kwaterę przy ul. Ordynackiejzerwcu 2000oło powierzyło funkcję prezesa Arkonii. Wśród priorytetów nowego prezydium figurowało rzecz jasna znalezienie nowej kwatery. Można jednak podejrzewać, że najprawdopodobniej przez kolejny rok niewiele by się zmieniłoalej deliberowaliśmyaletachadach mieszkań, domów, podziemi, które mogłyby posłużyć Stowarzyszeniu za siedzibęierpniu 2000asza sytuacja całkowicie się jednak zmieniła gmina wypowiedziała Stowarzyszeniu Filistrów Polskich Korporacji Akademickich umowę najmu podziemi przy ul. Górnośląskiej. Znalezienie nowej kwatery stało się więc niezbędne. Poszukiwania ruszyły pełną parą. Już pod koniec września, dzięki nieocenionej fil. Zofii Buykowej, udało się znaleźć obszerne podziemia przy ul. Andersa, które można było wynająć pod dość przystępnej cenie. Po krótkich konsultacjach zapadła decyzja: Wchodzimyo. Zaczęły się negocjacjedministracją dotyczące umowy najmu oraz przymiarki dotyczące urządzenia kwatery. Nasi architekcipecjaliści budowlani byli jednak coraz mniej entuzjastyczni. Przede wszystkim, stało się jasne, że urządzenie wnętrza, kanalizacjaentylacja pociągną ogromne koszty. Ponadto, co może ważniejsze, podziemia przy ul. Andersa po prostu nie bardzo nadawały się, by urządzić kwateręrawdziwego zdarzenia. Była ogromna sala wielkości niewielkiego parkingu podziemnego, której sufit regularnie przeciekał. Było wiele korytarzyaułków, które mnie osobiście kojarzyły sięrami komputerowymi typu Quake, czy Doom. Nie było natomiast pomieszczeniatórym mogło by toczyć się życie korporacyjneedyna salaozsądnej powierzchni była długaąska, tak więc groziło zgodnie ze słowami Bartka Kachniarza że Koło zmieni sięlipsę. Po paru miesiącach projekt przeprowadzki ul. Andersa został zatem zarzucony. Wkrótce odkryliśmy kolejne podziemia tym razem niedaleko od Placu Bankowego, przy ul. Orlej. Tamtejsza piwnica bardzo przypadła do gustu była mniejsza od tej przy ul. Andersa, wymagała mniejszych nakładów finansowychozkład przestrzenny pomieszczeń dużo bardziej odpowiadał naszym potrzebom. Pojawiły się jednak problemy ze strony administracji. Najpierw próbowano nas przekonać, że piwnica przy ul. Orlej jest wprawdzie do wynajęcia, ale pewno nas nie zainteresuje, potem mówiono że ktoś inny już złożył ofertę najmu. Mimo to, nie daliśmy się zrazić. Ostatecznie okazało się, że jesteśmy jedynym potencjalnym najemcą byliśmy zatem pewni, że będziemy mieli wreszcie kwaterę. Nasza radość okazała się jednak przedwczesnastatniej chwili administracja wynajęła naszą piwnicę komuś innemu. Znowu zostaliśmy lodzie. Tymczasem zaczął się nowy rok akademicki listopada 2000ieliśmy się wyprowadzićl. Górnośląskiej. Postanowiliśmy zdeponować nasze mebleomu Wojciecharzysztofa Dziomdziory przy ul. Olimpijskiej. Spotkania liczyliśmy że będzie to najwyżej kilka tygodni miały odbywać sięednymubówawilonach tyłach Nowego Światuołoiwnicy przy ul. Olimpijskiej. Jak wiadomo, prowizorka jest zawsze najtrwalsza istotnie, korzystaliśmyościny kol. Dziomdziorów przez blisko rokodziemiach ich domu odbywały się Koła, spotkania naukowe, fuksówki, knajpy jednym słowem toczyło się normalne życie korporacyjne. Nasi gospodarze znosili naszą obecność wyjątkowo dobrze, choć niekiedy że tak to ujmę nieco nadużywaliśmy gościnności. Szczególnie godne podkreślenia są zasługi kol. Krzysztofa Dziomdziory, którego frekwencjakresie naszego pobytu ul. Olimpijskiej wynosiła chyba 100 Krzysztof zawsze jako pierwszy zjawiał sięomu, by przyjąć Arkonówotem cierpliwie czekał, aż ostatniich opuszczą wreszcie kwaterę. Czasem zdarzało się nawet, że przyjmował zbłąkanych kolegów, którzy dotarli ul. Olimpijską, mimo że wcale nie planowano ten dzień żadnego spotkania. Przez ten rok doszło zresztą do kilku zabawnych incydentów. Pierwszy miał miejscerudniu, kiedy Krzysztof chyba jedyny raz nieco się spóźnił. Pod bramą przy ul. Olimpijskiej zgromadziło się wówczas grono 15 Arkonów, którzy żwawo podskakiwali, gdyż było dość rześko. Gdy Krzysztof wreszcie się zjawił, kilkuich prawie rzuciło się niego, chcąc mu dać dobitnie do zrozumienia, co sądząym przymusowym łyku świeżego powietrza, którego dzięki niemu zażyliśmy. Nie wiem co myśleli sobie wówczas inni mieszkańcy ul. Olimpijskiej. Sądzę jednak, że cała sprawa mogła wydać sięajwyższym stopniu nieciekawa najpierw przed domem sąsiadów gromadzi się grupa podejrzanie wyglądających osobnikówotem częśćich wyraźnie mordercze zamiary wobec gospodarza, któryowodu niewielkiego wzrostu wyraźnie nie jesttanie stawić im czoła. Drugi incydent zdarzył się pod nieobecność kol.kol. Dziomdziorów. Tego dnialanie spotkań arkońskich zaplanowano spotkanie otwarteIKzy też uroczystą knajpęiedzibie PAXimo torzyzwyczajenia, któryśolegów zawędrował ul. Olimpijską. Długo dzwoniłokrzykiwał przed domem. Gdy jednak nikt nie raczył mu otworzyć, postanowił samodzielnie dostać się